Filmy

1944, 2004, 2014

Fragment z książki „Muzeum. Miejsce, które zwróciło Warszawie duszę” – rozmowy Macieja Mazura z Janem Ołdakowskim:

– Policzyliście ile osób odwiedziło muzeum tego pierwszego dnia?

– Dwanaście tysięcy. W ciągu tych kilku dni po otwarciu mieliśmy już taką frekwencję jaką duże polskie muzea zbierają w rok. Późnym popołudniem wróciłem na chwilę do gabinetu, a tam czeka miła starsza pani. Faktycznie, przypomniało mi się, że niedawno dostałem krótki list: „Drogi Janku. Bardzo się cieszę, że to Ty budujesz muzeum. Wpadnę do Ciebie 1 sierpnia około dziewiętnastej”. Byłem pewien, że taki ciepły list napisała któraś z mieszkających za granicą ciotek – nazwisko nadawcy co prawda nic mi nie powiedziało, ale może ciocia wyszła za mąż? I oto pani od listu czeka. – Dzień dobry, chciałabym rozmawiać z Janem Ołdakowskim – powitała mnie. – To ja. Proszę bardzo – zapraszam, ale widzę, że pani coś się nie zgadza. – Ale gdzie jest Jan Ołdakowski? – pyta. – To ja. – Nie, nie. Ja chciałam rozmawiać z JANEM Ołdakowskim – starsza pani jest wyraźnie skonfundowana. – Ale to ja – próbuję ją przekonać. Zapadła cisza. – A ma pan w rodzinie jakiegoś innego Jana Ołdakowskiego? Jana Leopolda? – pyta. – Miałem. Brat stryjeczny mojego dziadka nazywał się Jan Leopold Ołdakowski, ale on zmarł już dawno temu w Wielkiej Brytanii – ledwie skończyłem a pani lecą rzewne łzy. Co się okazało? Ona myślała, że to jej powstańczy narzeczony, ów brat stryjeczny dziadka, żołnierz zgrupowania „Chrobry” buduje to muzeum. Człowiek, z którym nie widziała się od wojny. A wszystko przez wprowadzony przez nas zwyczaj bezpośredniego kontaktu listowego. Otóż podczas budowy do każdego z zainteresowanych powstańców wysyłaliśmy listy opisujące postęp prac i kolejne nasze pomysły. Pisma były imiennie zaadresowane, eleganckie i podpisane „Jan Ołdakowski, dyrektor muzeum”. Była narzeczona Jana Leopolda Ołdakowskiego przywiozła mi zbiór listów, które od niego latami otrzymywała. Wojna ich rozdzieliła i nigdy się już potem nie spotkali. Ona wróciła do Polski, on został we Włoszech. Regularnie do przez kilka lat do siebie pisywali próbując jeszcze zorganizować wspólne życie. Ale on później wyjechał do Anglii, ona po jakimś czasie do Stanów Zjednoczonych. I nagle po tylu latach ten Jan Ołdakowski powrócił, znów działa na powstańczym froncie, buduje muzeum, a nawet przypomniał sobie o dawnej narzeczonej i do niej napisał!